Łóżko.
Noc.
23.15 - Karol przełazi nad głową, po moich włosach, by zająć miejscówkę na poduszce.
00.04 - Wycie. Czarna upolowała swojego pajączka i ogłasza tryumf.
01.30 - Mela drze japę w kuchni. Od paru miesięcy między północą a drugą w nocy. Krew oki. USG, RTG brzucholca - spoksio. Powód darcia nieznany.
03.00 - Karol wraca na swoją miejscówkę, tym razem wybierając drogę po moim brzuchu [czy tam kręgosłupie, do którego wnętrzności się przykleiły. Koteniek waży cirka 6 kilo]. Sąsiedzi - o ile nie śpią - mogą podziwiać piękno qrwistej mowy polskiej.
03.02 - Tosia warczy niczym brytan. Bo Karol...
03.03 - za Karolem nadciąga Soda. Via włosy. Moje. Tosia osiaga kolejny lewel warku i wqrwu.
04.10 - O. Znalazła się piłka z kociego toru zabaw. Bynajmniej nie w torze... Przewracam się na bok, Karol wplątuje swoje przednie łapska między moje. W nosie mam sierść. Albo wibrysy. Wolę sierść. Wibrysy łaskoczą.
05.00 - Zaczyna wyć alarm w lodówce - zamrażarka nie trzyma temperatury. Wracam do łóżka, potykajac się o CzarneZuo.
05.03 - Sprawdzam godzinę na komórce. Materializuje się Koko - strzela barana w komórę, która to leci se gdzieś w pościel, odbiwszy się wprzódy od mojej kości policzkowej. Koko happy. Mruczy jak trabant.
06.15 - Czarna w poszukiwaniu żarcia namierzyła michę z psimi chrupkami. Żeby do niej dotrzeć, trzeba było wdrapać się na półkę z książkami. Obrywam kantem "Gastrofazy".
7.30 - Budzik. Pies sam się nie odsika. Znaczy - lepiej żeby nie... Zbieram zwłoki. Własne. Pies udaje, że nie wie, o co lotto. Przewraca się na drugi bok. Stoję w przedpokoju, sabuję, dzwonię uprzężą... Sukces. Po pieciu minutach gwiazda podnosi łepetynę, patrzy, ziewa, przeciąga się... Sru! Zeskakujemy na parkiet - pancia podstawiła co prawda złożony w kostkę biedronkowy materac, żeby na stare lata psina miała łatwiej i se gnatów nie połamała, ale ej... Podstawiła, niech omija.
Gdzieś tam jeszcze był galop zakończony naparzanką [chyba siostrzane czułości Sody i Koko], ktoś przebiegł przez naczynia w zlewie, woda z miski była rozlana, no i Kokodyl próbował przegryźć sznurek od żaluzji. Kopania w kuwecie nawet nie wspomnę, bo to pikuś. I chruptaka wbijajacego się w udo. A, jeśli w nocy czujecie zapach sosu pieczarkowego, to wiedzcie, że zapomnieliscie schować garnczek do lodówki. Karol nie zapomniał poszperać...
Także teges... Branoc Państwu.