Kiedy dowiadujesz się, że jeden z twoich kotów cierpi na niedoczynność tarczycy i to chyba taką w kosmos wyrąbaną, sądząc po tym, że w labie skali brakło i nie wiesz, czy leczyć, czy zostawić jak jest [dżołk taki].
Nadmienię, że teoretycznie niedoczynność powinna z Czarnego Dekla zrobić apatyczną niemrawą dętkę. Nie wiem, czy moje nerwy, stado i chałupa są gotowe na Czarną z unormowaną tarczycą ;) Ona ma generalnie śmigło w doopie... Kota, nie tarczyca. To śmigło...
I tym sposobem na osiem istot zamieszkujących moje apartamenta [pająka, który się rozgościł na siatce zabezpieczającej okno nie liczę], trzy brykają z niedoczynnością. Za dwa tygodnie wbijam do endokrynologa - cosik mi się na tarczycy własnej wyhodowało, także tego...