Prrr!
Mooooment, nie tak szybko: w tym sezonie nie zaliczyłam jeszcze gleby, a jest to warunek absolutnie konieczny, by Pani Zima [tu mi się zawsze przypomina ksiażeczka z dzieciństwa o Porach Roku i ich synach... przypomnę se tutuł...] mogła uznać swoją misję za spełnioną. W minionym roku wystarczyła mi łata lodu na parkingu [chciałam być grzeczna i przepuścić samochód. To chyba marzec jakoś już był :) - pewnie Fejsboonio mi wyrzuci owo pamiętne wspomnienie].
W poszukiwaniu śniegu/lodu/błota [w poczuciu misji: walnę zwłokami - nadejdzie wiosna] udałam się na działkę. Z powodu iglaków, którymi poprzednicy obsadzili parcelę, w czasie kiedy sąsiedzi prażą się w słońcu, ja wciąż delektuję się białym g... Znaczy śniegiem... Okazuje się, że wiosna daje radę:
Żywoczerwony rabarbarek:
Pączki na ostrokrzewie - pięknie wyglądają, kiedy już eksploduja żółcią. Kolorem w sensie... Żółcią-żółcia pluję ja, kiedy mnie wiciokrzew kolcem potraktuje...
Przebija się cieszynianka. Uwielbiam ją!
Wiciokrzew
Przebiśniegi - dopiero od zeszłego roku wiem, że je mam :)
Ranniki:
I znów wiciokrzew - mój ukochany, kwitnie na żółto i pachnie... Ale tak pachnie!
Poza tym walczą żonkile, tulipany, krokusy, coś się dzieje w okolicach pędów tojeści, chyba wyłaziło też jakieś małe bordowe tam, gdzie powinna być piwonia. Czosnek sadziłam późno - mam nadzieję, że wylezie :/
Tymczasem tak: na tej stroniczce - http://logios.pl/ - możecie sobie sprawdzić, jak "mglisty" jest język Waszego bloga. Wkleiłam kilka swoich fragmentów i wyszło, że - zaiste - rozstrzał mam spory :) O, a właśnie: miałam sobie przetlumaczyć fragment czyjejś wypowiedzi [zabijcie, nie pamiętam, kto był tak elokwentny]: "[...] nauczyciel traktowany jako facylitator w sensie wychowawczym, transmitator w sensie dydaktycznym oraz metodyk w sensie prakseologicznym". Yyyy... "Chodzi mi o to, aby język giętki/Powiedział wszystko, co pomyśli głowa", prawdaż... Także sorry, ale intelektualnych i lingwistycznych wyzwań na niniejszym blogasku nie znajdziecie ;]
Poza tym na dzielni totalne rozbestwienie: Tipi zameldowała się dopiero w porze kolacji, a podblokowe wróble obcykały temat wysypywania przeze mnie ziarna na tyle, że jeśli odfruwają na mój widok z żywopłotu, to bardzo - powiedziałabym - symbolicznie, raczej z przyzwyczajenia niż rzeczywistej potrzeby. Zbóje małe :)