Ostatni dzień urlopu postanowiłam spędzić na kompletnym nieróbstwie. Dobra, zrobiłam dwie rzeczy - poszłam do osiedlowego spożywczaka po chleb i wino, następnie - w ramach relaksu - przeciągnęłam sierściucha na spacer. No i się okazało, że sam zakup wina i chleba, nie gwarantuje cudu. Cudu błogiego spokoju. Gdyżalbowiemponieważ w drodze powrotnej Sabiszon co chwilę przystawał, nastawiał kuper - nie wiedzieć, czy pod jedynkę, czy raczej pod dwójkę... Trudno ją było zaciągnąć do domu - jakby była niedosikana...
Jako że była siedemnasta, wszystkie lecznice, rzecz oczywista, czekały na nas z otwartymi ramionami, prawdaż. Zapodałam sierściuchowi nospę. To jedyne, co mi przyszło do łba.
NIC nie zwiastowało problemu: bawiła się, na działce goniła z psem sąsiada, miała [i ma] apetyt. W drodze na działkę sikała często, ale normalnie - nie robiła przystanków, jakby sobie coś przypomniała i kombinowała, czy iść dalej, czy może jednak wrócić. Zanim zauważyłam, że chodzi o sikanie, podejrzewałam, że coś ją boli czy nie wiem... serducho nawala... Najmłodsza nie jest, spacer nie był co prawda ani długi, ani wyczerpujacy, a na działce szalała jak szczenię, ale kardiologiem nie jestem.
Zmoczyła tapczan, wyprowadzona na dwór koło 19 [2 h po nospie] sikała - widziałam kałużę, więc trochę z niej wylecieć musiało. Reszta obchodu - bez rewelacji: dwa podniesienia nogi na rundę wokół bloku. Jutro bąbel idzie do moich rodziców - nie chcę zostawiać jej samej w domu. I weź tu, kurna, człeku sie w dzikie Bieszczady wyprowadzaj, gdzie wetów od małych zwierząt ponoć zbytnio nie uświadczysz.
Od trzech dni Mela wybrzydza przy jedzeniu - mokre, spoko, suche - a ić... Myślałam, że suche nie podchodzi, bo karmę zmieniłam, ale nie - rozmoczone zjadła. Muszę spojrzeć do paszczy... No i śpi. Koko jakiś cyrk odstawia przy karmie, która niedawno była mniamuśna. To oznacza, że do dwóch tygodniu prawdopodobna jest akcja Gargulec [czyli rzygam dalej niż widzę - nie wiadomo dlaczego].
Karol fajnie sika. Na szczęście...
A Fejsowe wspominki wyrzuciły mi wczoraj fotkę:
Brakuje mi widoku wtulonych w siebie fraczków...
PS. Dziękuję wszystkim, którzy udostępniali wydarzenie MiauKota dotyczące domu dla 9 kotów, których opiekunka odchodzi... Akcja zakończona sukcesem: sześć kotów w nowych domach, trzy w tymczasowych. Zapraszam do śledzenia rozwoju sytuacji [link do wydarzenia na FB].