Tako rzecze Pratchett, a jak Pratchett coś mówi, to się nie dyskutuje.
Wzmożona aktywnośc na blogu wynika poniekąd z dokonanych zakupów. Wspomnałam kilka dni temu, że mój sprzęt elektroniczny jest średnio kompatybilny z talentami sierściuchów. Komp jest mi niezbędnie potrzebny do pracy, urlop kiedyś się skończy, porządku w dokumentach przechowywanych na dyskach - nie oszukujmy się - porzadku nie zrobię, a jakieś wyjście awaryjne mieć muszę, gdyż stary dobry zaszczany kompuś zdechnie szybciej niż później. Zdecydowałam się na zakup lapka. Faza testów wygląda tak:
A pod stołem:
Wszystko, co żyje, przeprowadziło się do kuchni [poza biedną Koko, która siedzi w klacie]. Teraz bydlaki gniją w salonie - pracuję na starym kompie, gdyżalbowiĘ przy ściąganiu i instalowaniu programu do czytania e-booków, lapek wzorcowo się zawirusował... Nic, obyśmy zdrowi byli, a wiśnie z drzewa nie spadły przed zbiorem, bo zostały mi do opędzlowania dwa wielkie drzewa :D