Przyłazi człek po robocie, obładowany siatami [w lodówce pustki, nawet światło mnie nie zaskoczy, bo lodówkens notorycznie morduje kolejne żarowki - nie wiem, co tam nie gra, kicham to], rozładowuje zakupy, własnymi filetami broniąc zawartości siat przed wrażą interwencją czworonogów, korzysta z dobrodziejstwa ciepłej wody w kranie i miękkiej piżamy na grzbiecie, siada...
Na chrupce siada...
I przypomina sobie, że tak jakby psa zapomniał odebrać od rodziców [zgarnęli kłaczka na weekend, żebym się do końca wykurowała]...
A na chrupce siada, gdyżalbowiemponieważ pies jada w łóżku...
BTW, przypomniało mi się, dlaczego zdecydowałam się zostać dla Sabiszona domem stałym, a nie tylko tymczasowym. Przez cały weekend nie wyściubiłam nosa z domu. Oficjalne tłumaczenie: kuruję się. Nieoficjalne - poziom nasycenia organizmu czynnikiem ludzkim osiągnął punkt krytyczny, potrzebny detoks. W efekcie opuszczenie twierdzy w poniedziałkowy ranek było wyczynem :/ Sierściuch - chciał nie chciał - zmusza do interakcji ze społeczeństwem, choćby takich na odległość, co działa niczym jad pszczeli na pszczelarza...
A potem doczytałam, kim Prezes obsadził kluczowe stanowiska w państwie... Macierewicz [marka sama w sobie], Kempa [baby, do garów i pieluch!], Ziobro [jak wypaczyć ideę sprawiedliwości i rozwalić ideę transplantacji], Kamiński [czy on nie miał konfliktu z Temidą? czy tam nie chodziło o kilkuletni zakaz obejmowania stanowisk publicznych?], Radziwiłł [rodzić, rodzić! - nie ma że aborcja]... A ja, durna, łudziłam się, że podejdą do sprawy poważnie. Wiem, że demokracja i większość społeczeństwa tak zdecydowała, ale... straszno jakoś? Ciekawam, co wyborcy zwycięskiej partii powiedzą, kiedy będą musieli odkopać książeczki wojskowe, bulić bykowe, rodzić dziecię, które nie ma szans na życie, a prezerwatywy dziergać na szydełku, bo sumienie aptekarza albo pani na kasie w Stonce nie pozwoli nabyć gumek drogą tradycyjną. Upraszczam, wiem.
No nic, żeby nie sfiksować zupełnie, wypada się skupić na tu i teraz.
A tu i teraz jest całkiem przyjemne, kiedy słyszy się od podopiecznej, że kiedy czyta fajne teksty [albo ocenia własną twórczość literacką], słyszy w głowie mój [MÓJ - HA!] głos, kiedy zaś w roli lektora zastępuje mnie Makłowicz - to znak, że organizm nie przyswaja treści ;) Siewzruszyłamsie ;]