Sierściuch znowu na wakacjach u dziadków. Od niedzieli. Koty całymi dniami siedzą w domu same.
Za 20 dni mam wystawiać jasełkowe dyrdymałki. Nie mam scenariusza. Nie mam kompletnie pomysłu na scenariusz. Jest ciekawie nawet jak na mnie - mistrza ostatniej prostej. Do tego czeka mnie wizyta u chirurga szczękowego. Stomatolog klasyczny nie podołał mojej ósemce. Coś wspominał o korzeniu wrośniętym w kość :) Byłoby miło, gdyby koty dały se chwilowo na wstrzymanie. Tymczasem u Tosi chyba znowu odzywają sie gruczoły okołoodbytowe - czy jak im tam, a z paszczy Czarnej zalatuje smrodek, no i dziewczę łapię na kichaniu. Soda wciąż liże ścianę... U Lolka problemy z kupalami: ktoś mi dwa razy zasadził bobki w psim legowisku i skrzętnie zakopał w kocu... Podejrzany jest jeden.
Poziom wnerwu w organizmie utrzymuje się na wysokim poziomie [smog mo na noc].
A żeby zakończyć pozytywnym akcentem, przynajmniej tubera odpuściła po mieszance tymianku, lukrecji i imbiru. Są szanse, że chirurg nie straci palców, co było realne, gdyby trafił na atak kaszlu :) Gadać i tak nie za bardzo umiem z powodu rozwalonego dziąsła, ale przynajmniej noce można jakoś przespać [na ile bure i czarne dziady pozwalają, bo panoszą się w łóżku niczym udzielne księżne].
Poza wczorajszą.
I dzisiejszą zapewne też.
Ale globalnie - jest dobrze, aczkolwiek nie beznadziejnie.
Także co - Państwo wybaczą ten wybuch życiowego entuzjazmu.
A, pardonez-moi. KuPiS* nam definiuje na nowo znaczenie słow "prawo" i "sprawiedliwość".
*sama se wymyśliłam, ładne nie?
Mamy i ciasteczko i pis [peace], i kupę... Do następnych wyborów - by nie oszaleć - pozostaje czytać etykiety z Domestosa czy innego specyfiku łazienkowego.