Ja tu urządzę... - z czego to? Albo o: i ty zostań bohaterem w swoim domu . Koko podchodzi do sprawy nadzwyczaj poważnie. Podłoga kartonowa jest passe - bardziej w kocie gusta trafia bentonitowa wylewka. W nocy dwa razy wstawałam, żeby wymieniać zalany karton [micha z wodą wzięła i się wylała, tak sama z siebie, o]. Budził mnie odgłos odpadajacego z kocich stóp żwiru. Są sukcesy: kot nadal siedzi w klacie, ja mam obie ręce. Udało się wyjąć transporter i włożyć w jego miejsce karton służacy za kocią leżankę [trwają prace wykończeniowe, brzegi były zbyt kanciaste, wiec Koko pracuje nad złagodzeniem linii]. Ale to jest JEJ karcer ;)
Szafa nie chciała współpracować - nie pozwoliła się wciągnąć do klaty, więc KokoDyl skupił się na drugim boku - Karol nieco się zdziwił zniknięciem jednego kartonu, w którym uprawiał namiętnie leżing, jego zaskoczenie pociągnęło za sobą drugi karton, w którym przechowuję kocie i psie zabawki [foty wgrały się w kolejności absolutnie dowolnej, już tego nie zmieniam - zwracam uwagę na pozycję tej różowobutej owieczki; właściwie to kiedyś była owieczka, ale Saba wypruła z niej flaki, no i Koko w tym oświetleniu jest stanowczo zbyt szybka jak na moce przerobowe mojej komórki]:
Przelotowość kociego przewodu pokarmowego zachowana i zgodna z założeniami projektanta: co wchodzi przodem, opuszcza bury zezwłok tyłem.
Nic, idziem po odkurzacz...