A właściwie jeden.
I nie koń, tylko kot.
Nie po betonie, tylko po bentonicie wcześniej wodą oblanym sowicie.
Dobra - w sumie po betonie...
W tłumaczeniu z polskiego na nasze: Koko po kilku godzinach ciszy ożywiła się znacznie, próbuje przecisnąć się przez kraty i wpełznąć pod szafę [albo wciagnąć szafę do klaty - nie do końca kumam, co się jej tam pod tym burym czerepkiem roi], przy okazji sypiąc piachem z kuwety na prawo i lewo, rozlewając wodę i ogólnie robiąc kipisz. Kupiłam jej jakieś chrupy z RC - Hairball. Ma toto eliminować kule wlosowe. Na szczęście szama.
To będzie ciężka noc. Muszę jutro zarzucić czynności domowe i pójść się sponiewierać na działkę - bez względu na pogodę, bo z tytułu urlopu mam czas wolny, a czas wolny równa się czas na myślenie, a za dużo myślenia mi źle na psyche robi ;)
Nuta na dobranoc ---> klik.