Kokoś wygląda jakby dopiero co opuściła więzienie o zaostrzonym reżimie i żywiła się wyłącznie produktami preferowanymi niegdyś przez pewnego polskiego piosenkarza . Apetyt dopisuje, może aż za bardzo nawet, w sumie nie wiem, czy mam ją dokarmiać, czy zostawić, jak jest. Wcięcie w talii ma znaczne, naprawdę znaczne... Gdyby nie to, że ją ważono w lecznicy, wystąpiłaby u mię lekutka panika :/
Kokodynka konsekwentnie ucieka, kiedy widzi, ze zmierzam w jej kierunku. Pamiętliwa bestia. Jak pancia. Ryć nie będzie, ale zapamięta.
Pierwszej nocy po wypuszczeniu z karceru spała ze mną w łóżku, przychodzi po swoją porcję głasków, ale jeden ruch i fruu - na horyzoncie widać jedynie znikające białe skarpeciaki.
Wczoraj był dzień przełomu: Soda po raz absolutnie pierwszy położyła się obok mnie: grzbietem przytuliła do mojego boku, głowę i łapencje oparła na moim przedramieniu, wymościła się w takim gnieździe, szukała przez chwilę wygodnej pozycji, pougniatała... I pooooszła. Ma takie zrywy: niby wszystko OK, a nagle jakby ktoś przełączył wihajsterek i tyle kota widzieli.
Przytargałam z działki posłanko Saby - wyniosłam je tam dawno temu, bo w domu nieustannie ktoś na nie lał. Zwalałam winę najpierw na Qlunię, po jej śmierci na Zochę - teraz... nie wiem, Karol? Zdarza się chłopakowi siurnąć nie tam, gdzie trza. Ma w pęcherzu piasek, który podczas USG wyraźnie się "przesypuje", czasem się chłopak przytyka mniej lub bardziej... Posłanko zlane, Innych podejrzanych, poza Lolkiem, brak - znaczy nikogo innego na gorącym uczynku nie złapałam, ale dziabąg leje zwykle po czymś pionowym, a tu wyglądało raczej jakby ktoś przysiadł i opróżnił baniaczek....