Trochę ciepło, co nie? Kuchnia serwuje dzisiaj zimną sałatkę z tortellini zapijaną koktajlem z truskawek. Mineralki se ktoś do lodówki nie wpakował, a kranówka byłaby i chłodnawa, ale ma jeden poważny mankament: nie jest gazowana... Najwyżej się odwodnię jeszcze bardziej ^^
Jerzyki poleciały, ptactwo przeszło chyba do podziemi - wszędzie cicho i głucho. Klimat jak z "Pikniku pod Wiszącą Skałą". Nie lubię takiego sierpnia. Nie lubię skrajności, o.
Psiok ledwo zipie, w ruch poszły ręczniki i okłady. Koty przechodzą w stan ciekły - rozlewają się na podłodze. Szczyty osiągnęła wczoraj MałaCzarna [w sumie przy wymyślaniu tej ksywy brałam pod uwagę wielkość i kolor, ale ciśnienie cholera jedna też nieźle potrafi podnieść]: zabukowała się w pomarańczowiutkim szeleszczącym, nylonowym tunelu. Z upolowaną dwa dni wcześniej fasolką szparagową [obierki z zielonego ogórka, fasolka szparagowa - ooo tak, to jest to!]. Akt desperacji? Umrę, rozpłynę się, ale przynajmniej z fasolką?
Ktoś zlał psie posłanko. Albo to był protest przeciwko niewystarczającej ilości żwiru w kuwecie [miałam kibelki ogarnąć wczoraj, ale po pierwsze patrz pierwsze zdanie tego wpisu, po drugie czytom i mi się czasoprzestrzeń dećko zagięła. I jeszcze do tego wieczorkiem TVP Kultura dawała "Zniewoloną", a zaraz potem "Kierowcę dla Wiery", no to ej... się nie rozerwę ;) ], albo po roku spokoju względnego ktoś zamierza se pochorować [vide: Klunia i Zośka, że o Lolku nie wspomnę i jego pęcherzu*]. Roboczo przyjmijmy wariant pierwszy. A propos żwiru: po kilku miesiącach bez Golden Greya przyzwyczaiłam się do drobnoziarnistego Benka. Nie wiem, co preferują koty, ale jak mi ma już coś pod nogami chrzęścić, to niech to jest coś drobniejszego. Dopadłam Zooplus [psiocząc przy porównaniu cen ichnich z cenami w moim lokalnym zoologiku], kupiłam, com kupić miała i po otwarciu opakowania skonstatowałam,że oto mam w chacie zapas 60 kilo Benka GRUBOZIARNISTEGO...
MałaCzarna poluje na owady:
*muszę dopytać o ten piasek w pęcherzu, przeż jak on tam jest i Lolek go wysikuje, to to może jakoś jednak cewkę podrażniać, nie? Albo ściany pęcherza, się nie znam, ale normalny stan to to nie jest. Gdybym wcześniej Klunię konsultowała, krócej by się z kamieniem w pęcherzu nosiła [bo opcja była taka, że sika z powodu zbyt dużej liczby kotów w mieszkaniu, dopiero kiedy pojawił się krwiomocz, ktoś zaskoczył].