Wpuściłam KokoDyla do klaty. Zostałam obsyczana, obwarczana, opacana. Młoda miota się niczym złapane dzikie zwierzę :( Szuka wyjścia.
Ekipa oblukała, co jest grane i zajęła się swoimi sprawami [w kuchni zostawiłam opakowanie karmy - no przeż nie można pozwolić, żeby stało takie całe, bez żadnej dziury...]. Na razie nawet nie próbuję podać wody czy paszy. Olewam, niech se poukłada w czerepie, co i jak.
Jeśli przez kilka najbliższych dni nie będzie rzygać, niech se idzie na pokoje. Do 23 lipca - kiedy ma mieć podaną kolejną porcję leku [zakładam wariant optymistyczny] - chyba jakoś ją capnę, nie? Dobra, wróć: niech młoda ogarnie klatę. Potem się zobaczy.