Czarna wczoraj z kuwety skorzystała, czyli nadal nie wiem, kto leje poza. Dzisiaj nie znalazam żadnych śladów przestępstwa, ale też katar się włączył, bo poranek zaczęłam od półgodzinnego szlajania się po mrozie - najpierw czekajac na przyjazd policji, a potem czekajac na rozwój wypadków i odblokowanie wyjazdu. No, a roschozi sie o to , że ktoś znów zablokował wyjazd z garażu. Tkwił w miejscu od wczoraj [do rodziców musiałam dostać się szłapcugiem, bo nie chciałam wyjść na psa ogrodnika, który przegania ludzi sprzed blaszaka]. Panowie mundurowi spisali się na medal. Namierzając delikwenta, obudzili ludzi z dwóch klatek schodowych [6.30 - poniedziłek, wicie-rozumicie ], więc mam nadzieję, że fama się po dzielni pięknie rozniesie [ przeparkuj, bo wariotka policja bydzie wzywać!] i następnym razem nim ktoś tam zaparkuje, zastanowi się dwa razy. Liczę na sąsiadkę, która na własne oczy musiała się przekonać, o co chodzi ;] No co, mogę się połudzić, tak?
Sześć [?] lat proszenia, szukania właściciela, aluzji, sugestii, latania po sąsiadach, drałowania piechtolotem, pakowania za wycieraczki próśb o niezastawianie wyjazdu [pełna zalaminowana kuRturka: Szanowny kierowco, proszę o nieblokowanie wyjazdu z garażu. Pozdrawiam], słuchania zarzutów, że parkując pod swoim własnym garazem zabieram innym miejsce postojowe [^^], rzucania bluzgami pod nosem, kiedy po powrocie skądś tam okazuje się, że nie mogę wjechać - ile można? Na szczęście panowie zgodzili się, że stawiając wóz w takim miejscu, trzeba nie mieć wyobraźni.
Oczywiście domyślamy się, kto w opinii ogółu jest idiotą, który na niewinnych ludzi nasyła policję :D No cóż: w sumie po bułki chadzam z kotem... ;) Mam nadzieję, że dzisiejsza interwencja nie odbije się na oponach czy karoserii [wozu lub mojej]. Także tak...